sobota, 13 września 2014

Granat po Łysicy - fatum to fatum, ale siły ognia brak...

Piłkarze Granatu Skarżysko, zgodnie z tym, co przewidywali tylko pesymiści, po raz szósty w ciągu 4,5 roku zremisowali 0:0 z Łysicą Bodzentyn 0:0 na jej terenie... Los okazał się paskudny, ale i nasi piłkarze sami sobie nie potrafili w ofensywie pomóc.

Janek Kowalski (z prawej) wciąż czeka na taki "swój" mecz w barwach Granatu.


Tragedii oczywiście nie ma z czego robić. Można ewentualnie utyskiwać tylko, że Łysicy ponownie nie udało się pokonać na jej terenie, ba - nawet strzelić tam bramki. To statystyczna ciekawostka, która jednak nijak się nie przełoży na miejsce, jakie Granat ma zająć w tym sezonie. Przeanalizujmy jednak. W pomeczowych wywiadach z trenerem Granatu Ireneuszem Pietrzykowskim oraz powracającym na boisko kapitanem Marcinem Kołodziejczykiem mogliśmy się dowiedzieć, że płyta w Bodzentynie nie nadaje się do gry, że dominuje w niej wybijanka itp. Faktycznie, dywanik to nie jest, ale przecież jadąc na mecz skarżyscy piłkarze doskonale o tym wiedzieli. Przychodzą w sezonie takie spotkania, w których punkty trzeba wyszarpać fizycznie, właśnie podczas wybijanki, czy powietrznych potyczek. Kiedy nie można przeciwnika rozklepać kombinacyjnie, bo piłka nie chodzi równo, ale tu podskoczy, tam skozłuje. Boisko więc rozgrzesza częściowo strzelecką niemoc naszych piłkarzy, ale przy konstruowaniu tabeli nikt jego stanu pod uwagę brał jednak nie będzie. Pietrzykowski przez lata swojej pracy w Skarżysku tworzył zawsze ciekawe rozwiązania w pomocy, dopieszczał drugą linię kadrowo, dziś mamy w niej kłopot bogactwa. Kołodziejczyk, B. Michalski, Mianowany, Sala, Imiela. Są oczywiście kontuzje, pauzy za kartki, szersza kadra zawsze się przydaje. Problem skarżyskiej drużyny polega na braku typowego egzekutora, napastnika wykańczającego akcje. Mateusz Fryc jest trochę chimeryczny, gdy złapie formę, strzela jak na zawołanie, ale to nie jest regularność trwająca dajmy na to dwa miesiące. Bartosz Malinowski częściej gra jako joker, zmiennik. Mateusz Dziubek ostatnio jeśli już wychodził w podstawowym składzie, to był ustawiany na lewej obronie, bo takie były potrzeby. Michał Gajos grywa także głównie jako zmiennik, walka fizyczna nigdy natomiast nie była jego mocną stroną. Nie mogła być, bo "Riva" do rosłych nie należy. Janek Kowalski? Mam osobiście problem z oceną tego zawodnika. Kiwka, kiwka, trochę cwaniactwa, dajmy na to wypracuje rzut karny i wykona pożyteczną robotę. W tym sezonie nie miał jednak jak dotąd takiego "swojego" meczu, kiedy byłby na ustach kibiców. Fizycznie silniejszy już nie będzie, szybszy też. Ma inne atuty, ale na razie nie potrafił ich uzewnętrznić na boisku. Życzę mu tego, aby odpalił wreszcie, bo w przeciwnym razie będzie nadal wystawiał wszystkich na próbę cierpliwości. I nie udowodni, że pół roku temu w Tarnobrzegu za wcześnie go skreślono. Atak w Granacie niby jest, ale... W tak udanej rundzie wiosennej ostatniego sezonu znacznie więcej udziału w bramkach mieli jednak pomocnicy, prym wiódł Kołodziejczyk. Gdy jednak jakiś rywal zneutralizuje drugą linię skarżyszczan, robi się problem. Wtedy pozostaje liczyć na górne piłki i wchodzących w pole karne stoperów, Bartoszów Gęburę i Styczyńskiego. Egzekutora, "lisa" pola karnego nie mamy, który gdzieś wsadziłby głowę (gdzie np. Szymoniak z Kardasem z bodzentyńskiej defensywy baliby się wstawić nogę), tu się zastawił, tam przepchnął, dziubnął piłkę z paru metrów, albo dobił bezpańską lecącą gdzieś wzdłuż linii bramkowej. Wysokiego, mocnego fizycznie, z którym przeciwnicy mają w czasie meczu urwanie gitary. Może to kwestia ubóstwa na rynku i ze świecą takiego szukać w letnio-zimowych okienkach transferowych? Na pewno jednak szukać trzeba, gdyż w pewnym momencie drużynie może zabraknąć alternatywy w ofensywie. Tym bardziej, jeśli przyjdzie grać na klepiskach, przeciw rosłym obrońcom rywala.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz