piątek, 20 czerwca 2014

0:2 w Ostródzie... Po dwóch nocach w moich oczach chińską flagę jeszcze mam

Czekam prawie dwa dni, aby zebrać myśli, wszystkie wątki do kupy. I odpowiedzieć na pytanie dlaczego Granat przegrał w tej Ostródzie 0:2, w karnych 2:4 i odpadł z walki o drugą ligę.
"Borgi" przegrał z zespołem w rzutach karnych, ale jestem pewien, że mecz w Ostródzie jego samego wzmocnił psychicznie. 

Jedni mecz obserwowali na żywo na ostródzkim stadionie (w tym ja), drudzy szukali wieści na bieżąco w internecie. To były emocje jak - zachowując oczywiście proporcje - na Mundialu. Dlaczego my ten swój przegraliśmy?
1. Pozwoliliśmy się zepchnąć do defensywy. Nie ma się co oszukiwać, momentami Sokół wręcz tłamsił naszą defensywę. Na siłę fizyczną rywala nie potrafiliśmy odpowiedzieć ani grą kombinacyjną, ani żadnym zaskakującym kontratakiem. Trochę lepiej to wyglądało po przerwie, ale tylko trochę. Tak sobie myślałem, że może to będzie dla nas taki mecz, jak dla polskiej reprezentacji legendarny, osławiony legendami remis 1:1 z Anglią na Wembley w 1973 roku. Nie był niestety.
2. Przygasiła nas chyba trochę atmosfera meczu, stawka rewanżu i tak dalej. Rezultat był taki, jak opisany powyżej. Występ przed ponad dwutysięczną widownią, wrogo (nieprzyjaźnie) nastawioną. To jednak inna bajka, niż nawet najbardziej prestiżowe lokalne derby z Łysicą czy Koroną II w trzeciej lidze. Pod kątem psychologicznym też to spotkanie przegraliśmy. Może było zbyt bojaźliwie? Też nie do końca rozumiem dlaczego. Tremę mogliśmy mieć w pierwszym pojedynku u siebie. Bo to pierwszy baraż, rywal całkowicie nieznany. W środę byliśmy o ten jeden mecz mądrzejsi, a jednak nie potrafiliśmy tego przekuć na jakiś meczowy pozytyw.

Teraz z innej beczki, nie przegraliśmy tego meczu dlatego, że...
1. Nie grali: Klaudiusz Łatkowski, Marcin Kołodziejczyk i Konrad Majcherczyk. Oczywiście to duże osłabienie w starciu z takim rywalem, w meczu o taką stawkę, ale cóż... Trener Pietrzykowski podkreśla zawsze, że po to ma szeroką kadrę, aby móc wprowadzać zmienników. Fakt, bez tej trójki zespół traci na jakości, ale ciężko też przekonywać, że z nimi na pewno podołałby na Mazurach. Być może "Machy" wprowadziłby więcej spokoju w defensywie, "Łata" powstrzymał Podhorodeckiego, "Mały" coś ukłuł z wolnego w ostatniej minucie, albo dłużej rozgrywał piłkę w środku pola. Gdyby... Nie mają sensu takie rozważania. Drużyna musi być mocna tu, teraz i w takim składzie, jaki wychodzi na boisko.
2. Chrzanowski i Gębura nie strzelili karnych. "Jedenastki" to loteria, zwłaszcza po dwugodzinnej morderczej "obronie Częstochowy". Zawodnik jest na innym pułapie sił, emocji. Czasem noga drgnie, zabraknie chwili spokoju i dupa. Wiem, że to może śmieszne tłumaczenie, ale nie tacy jak oni karne marnowali.
3. Marek Basąg nie wykorzystał najlepszej okazji w drugiej połowie. Fakt, gdyby w 64 minucie lepiej pocelował, albo obrońca Sokoła nie stał na linii bramkowej, byłoby 1:1 i zapewne nawet grając w dziesiątkę bez Bartka Michalskiego dalibyśmy radę. Z drugiej strony, gdyby Sokół do przerwy prowadził ze 3:0, też nie powinniśmy mieć pretensji. A prowadził tylko 1:0, co było najmniejszym wymiarem kary. W meczach drugoligowych, na wyjazdach też być może miewalibyśmy jedną, góra dwie sytuacje. Nie wykorzystujesz ich, twoja strata. Wykorzystuje rywal.
4. Sokół ma nowoczesny stadion, a my dożynkowy skansen. Stadiony nie kopały piłki, tylko zawodnicy. Pewnie, że gospodarze lepiej czują się na swoim obiekcie, ale to normalne. Tu, jeśli już ktoś ponosi porażkę, to miasto Skarżysko w konfrontacji z miastem Ostróda. To jest porażka nie sportowa, lecz wizerunkowa. Za nią już piłkarze ani trener nie odpowiadają.

Pozytywy z tego dwumeczu:
1. Mamy bramkarza, Tomasza Borgensztajna, który zebrał szlify w nie byle meczyku, ale takim o stawkę. Z początku "elektryczny", później już pewniejszy, wreszcie wybronił jeden rzut karny. Sporo jak na 20-latka, dotąd tylko zmiennika Majcherczyka. Tak czuję, że "Borgi", mimo, że zespół przegrał, wyszedł z tej konfrontacji najmocniejszy. Przeżył nawałnicę, zmasowane ataki przeciwnika, przed liczną jak na te warunki i rozgrywki publicznością, nerwy związane z rzutami karnymi. Pisałem przed rewanżem, żeby nie "pękał". Jestem pewny, że teraz niestraszne mu będzie bronić w trzeciej lidze nawet z takimi "tuzami" jak Łysica, Soła, Limanovia czy Garbarnia.
2. Zobaczyliśmy, jakie warunki trzeba spełniać marząc o drugiej lidze. Ile nam brakuje, organizacyjnie, finansowo, sportowo, wizerunkowo. Brakuje bardzo dużo, na wielu polach dzieli nas przepaść od normalności. Porażka ciąży, ale może to być pożyteczny bagaż. Jeśli wygramy trzecią ligę za rok, będziemy już mądrzejsi, choćby o tę jedną eskapadę do Ostródy. Zespół Lady Pank nagrał dwadzieścia lat temu taki utwór "Wilcze stada". Jest taki fragment: "Po dwóch nocach w moich oczach chińską flagę jeszcze mam". Mam, bo mało snu, dużo jazdy, emocji, nerwów. Lat przybyło po tym meczu, ale człowiek wychodzi z wyprawy mądrzejszy o doświadczenia. Każdy wyniósł swoje własne, zawodnicy, działacze, liczna, kilkudziesięcioosobowa grupa kibiców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz