niedziela, 1 czerwca 2014

Granat zagra w barażach chyba na przekór władzom miasta... (FILM)

Piłkarze Granatu w ostatnich sześciu latach zaliczyli trzy awanse, ten z soboty, po wygranej z Beskidem Andrychów 1:0, smakuje szczególnie.
Tak cieszyli się "granaciarze" z wygrania trzeciej ligi. 


W 2008 roku Granat, pod wodzą Seweryna Dejworka pokonał małopolski MZKS Alwernia w barażach o nową trzecią ligę. Po jednym sezonie spadł z tej klasy rozgrywek, zaczęły się kłopoty, w pewnym momencie drużynie groził już nawet... spadek do okręgówki. Warto dziś o tym pamiętać, czasy to wcale nie takie odległe. Nastała era trenera Ireneusza Pietrzykowskiego. Miesiąc po miesiącu, rok po roku było coraz lepiej. I tak trzy lata temu Granat w świetnym stylu powrócił na trzecioligowe boiska. W 2012 roku zajął w tych rozgrywkach czwarte miejsce, w 2013 trzecie, teraz pierwsze! Co sezon, to progres. Szkoda tylko, że tej ligi Granat nie wygrał dwanaście miesięcy temu. Nie musiałby czekać na żadne baraże. To, czy my w drugiej lidze zagościmy, czy tylko się o nią w czerwcu otrzemy, pokażą najbliższe tygodnie. Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu, choć to dziś – kilkanaście godzin po fecie na Rejowie – bardzo łatwe. Posiadamy zespół gotów sportowo w tej drugiej lidze powalczyć. Oczywiście przy jeszcze kilku wzmocnieniach. Trzon posiada. Wstyd tylko dla miasta, że jedna z mocniejszych ekip ostatniego dwudziestolecia, gdy akurat znajduje się na fali, musi grać na stadionie-relikcie. Prawie każdy gość z drużyny-przeciwnika Granatu, co nieco znający obiekt przy Słonecznej, mówi, że fajny to on był kiedyś. Dziś to zabytek, komponujący się wśród eksponatów na placu sąsiada, czyli Muzeum Orła Białego. Nie są to wolne żarty, ale smutna prawda. Władze miasta powinny na przełomie ostatnich czterech lat wiedzieć, że tworzy się jakaś ciekawa „paczka” w Granacie. Od prezydenta i jego urzędników nikt nie wymagał robienia transferów, celowania w okienka bramek przeciwnika ani pilnowania, kto za kartki ma pauzować. Oczekiwaliśmy (kibice, dziennikarze) ruchu w sprawie stadionu, trybun, tego, żeby np. takie fety jak sobotnia nie odbywały się przy rosnących gęstych krzaczorach w tle... Skończyło się na głośnej awanturze z posłanką Marzeną Okłą-Drewnowicz, poźniej na sławetnych problemach ze schodami... Obiekt Sokoła Ostróda, naszego rywala w pierwszym barażu o drugą ligę, wizytował dwa lata temu Slaven Bilić, trener reprezentacji Chorwatów, grających w Euro 2012. Jego ekipa tam nie zamieszkała tylko z tego powodu, że za daleka była odległość lotniska od „bursztynowej” areny w Gdańsku. To tylko taka ciekawostka. Stadiony nie kopią piłki, tylko do tego służą. Granat wcale więc nie stoi na straconej pozycji w barażu. Utyskiwaczy w samym Skarżysku znajdzie się wielu – a to nie grają swoi, a to trener z Kielc. Do licha ciężkiego, takie są realia w piłce klubowej – od Premier League po naszą trzecią, czwartą, czy okręgówkę. Prezesi ściągają armię zaciężną, opłacają, jeśli ich na to stać. Z sita wychowanków do pierwszego składu załapią się nieliczni, ale taka jest selekcja. Boisko weryfikuje zarówno umiejętności „swoich” jak i „obcych”, a trener odpowiada głową za to, jeśli kogoś przeoczy, albo ściągnie nie wiadomo po co. Ten temat trzeba zostawić, nie żyć w utopii, że coś się wywalczy grając tylko swoimi. Grunt, że obecny zespół tworzy drużynę, niech młodzi – ci miejscowi - od podawania piłek podglądają, naśladują, sami kopią jak najwięcej i coraz lepiej. Równają do Kołodziejczyka, Chrzanowskiego, Łatkowskiego, Majcherczyka. To są dziś ich lokalni bohaterowie.
Granat te baraże wywalczył chyba na przekór władzom miasta. Takie wrażenie odnoszę i nie wiem, czy włodarze są w stanie przekonać mnie, że jest inaczej. Samorząd jest sponsorem klubu, jednym z najważniejszych. Dziwnym trafem ogranicza się chyba tylko do przekazywania i rozliczania dotacji. Bo czy drużyna seniorów gra w lidze nr 3 (ocierając się o ligę nr 2) czy numer 4 (ocierając się o nr 5), to zainteresowanie jest identyczne. Prawie żadne. Oczywiście przeciętnego kibica średnio to obchodzi. Taki chciałby zasiąść na jako takim porządnym stadionie, mieć świadomość, że jeśli jego zespół awansuje do drugiej ligi, to też i w niej, na tym obiekcie zagra, nie musząc patrzeć gdzieś w stronę Kielc, Ostrowca. Aby kibicowi sprawić radość – jedni muszą awansować, drudzy zadbać o stadion. Piłkarze swą robotę wykonali. Tylko oni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz