niedziela, 31 sierpnia 2014

Granat po Wiśle II - przez 80 minut górą były... komary

Nie wiem, co miała oznaczać plaga owadów na stadionie Granatu w czasie niedzielnego meczu z Wisłą II Kraków. Mniejsza zresztą o to, ostatni dzień wakacji okazał się i tak szczęśliwy.
Bartosz Malinowski (przy piłce) nic tym razem nie ustrzelił, wyręczył go jego zmiennik Mateusz Fryc. 
Na te komary narzekali wszyscy, co bardziej rezolutni przechadzali się po stadionie czy obok płyty w kapturach. Mnie pożarły okropnie, ale cóż to znaczy w obliczu przeżytych emocji. One zaczęły się tak naprawdę w 80 minucie, gdy Mateusz Fryc trafił do siatki "białej gwiazdy". Nie było mnie na meczu z Sołą Oświęcim (1:0) z powodu krótkiego i szybkiego urlopu. Wynik był za to identyczny. Tak w ogóle, nie wiem jak ten zespół to robi - co rusz wygrywa w końcówkach. Prezentuje się momentami dobrze, świetnie, potem mizernie, bezbarwnie, w końcu trzy punkty inkasuje po akcjach na przysłowiowej ostatniej prostej. W niedzielę mieliśmy deja vu, powtórkę z rozrywki. Czyż nie w ten sposób Granat rzucał na kolana Wisłę II, Koronę II, Unię Tarnów czy jeszcze innych rywali w ubiegłym sezonie? Przychodzą spotkania, że zamiast emocjonować się boiskowymi wydarzeniami, trzeba oganiać się od komarów. Godzi się człowiek z tym, że niechybnie będzie 0:0. I masz! Liczy się to, co w siatce po dziewięćdziesięciu minutach z "hakiem", nie to, co było w 80. Kto będzie o wcześniejszej mizerii pamiętał? To jest piłka, to jest nieprzewidywalność, to jest to, co powoduje, że jednak do końca gdzieś w nas tli się jakaś nadzieja, mimo, że wszystko na niebie i ziemi wskazuje, że tym razem może być... bryndza. W tym sezonie Pietrzykowski ma cholernego "nosa" do zmienników. Któż bowiem, nie będąc jakoś blisko drużyny, przewidziałby, że Fryc siądzie na ławie, a wejdzie Bartosz Malinowski. Przecież to ten drugi częściej był dotąd zmiennikiem. "Frycek" wchodzi i bach bramkę! Nie dalej jak trzy tygodnie temu to bodaj "Malina" zmienił jego i pokarał tarnowskie "jaskółki". Granat staje się taką drużyną jokerów. Nic jednak dziwnego, Pietrzykowski ma dziś komfort szafowania składem, dobierania, zmieniania. Ma po prostu szeroką kadrę o jakiej marzy większość trenerów trzecioligowych przeciwników. Co jeszcze ma? Intuicję. Szczęście. Pewnie wszystko po trochu. W niedzielę przyjeżdża Poroniec Poronin, na razie rewelacja tej części rozgrywek. Z Maciejem Żurawskim w składzie, którego za bardzo przedstawiać nie muszę.
Tak w ogóle o czym w klubie mogliby pomyśleć, to o regularnym wysyłaniu za bramki chłopców do podawania piłek. Raz są, potem ich nie ma. Posłać 6-8 małych piłkarzy w rejon boiska - to chyba nie powinien być problem. Dla mego pokolenia trzydziestoparolatków podawanie piłki w takich meczach to było COŚ! Czas, by trenerzy młodzieży w Granacie regularnie zachęcali i mobilizowali wychowanków do tej formy uczestnictwa w meczu. Dla nich też lepiej obserwować seniorów na boisku, a nie poprzez "fejsa" czy oglądanie filmików, które ktoś ewentualnie wrzuci na youtobe. Tak mnie, staremu koniowi, przynajmniej się wydaje.
*  *  * 
Jeszcze jeden "kwiatek" odnośnie perypetii ze stadionem. W poniedziałek podczas konferencji dyrektor MCSiR Krzysztof Randla, zarządca obiektu, pytany czemu jeszcze jego ekipy nie wykopały krawężnika dzielącego bieżnię od płyty boiska (takie zalecenia wydaje od lat komisja przyznająca licencje), odparł, że wtedy stadion straciłby swoje lekkoatletyczne funkcje. Boże Drogi! Na tej samej konferencji prezydent Roman Wojcieszek przypominał, jak to bodaj 4 lata temu do Skarżyska przyjechał prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Jerzy Skucha. Pokazano mu stadion Granatu i byłego Ruchu, aby się opowiedział, doradził, gdzie można ewentualnie postawić obiekt służący "królowej sportu", wcześniej uzyskując dofinansowanie z ministerstwa sportu. Skucha wskazał na Ruch i tego się władze miasta przez jakiś czas trzymały. Jakie więc stadion przy Słonecznej ma spełniać lekkoatletyczne funkcje? Jakie miasto zorganizowało imprezy l.a na tym obiekcie w ostatnich latach (pomijając szkolne, za które odpowiadają jednak nauczyciele ze szkół, nie MCSiR)? Na razie trawka rozrasta się gdzieniegdzie na bieżni, wyścigów biegaczy jest tu jak na lekarstwo, sztandarowy Memoriał im. Krzysztofa Wolińskiego odbywa się na ulicach koło hali sportowej albo MCK. Gdzie tu mówić o jakichś lekkoatletycznych funkcjach na Granacie? Odpowiedzialni za miejski sport chyba żyją innymi czasami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz