poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Orlicz po Skale - bez "Ceny" niestety ani rusz...

Sławomir Majak, były trener piłkarzy Orlicza Suchedniów, gdy rozmawialiśmy zimą, stwierdził, że w IV lidze Czarni Połaniec nie będą czuli już nad sobą „bata”.
Tichomir Czeneszkow (z prawej) to na razie jedyny piłkarz Orlicza, przed którym czwartoligowi rywale mogą padać "na glebę".


Jesienią tym „batem” była jego drużyna. Dziś tamten Orlicz i obecny łączy praktycznie tylko nazwa. Wiosna jest dla biało-niebieskich bezwzględna – trzy mecze, trzy porażki, dwie strzelone bramki, w dodatku przez Bułgara Tichomira Czeneszkowa. Parafrazując starą piosenkę Oddziału Zamkniętego - „na Cenę nie ma ceny”. Taką ksywkę posiada napastnik z Bałkanów. Można się zastanawiać, czy w nowej drużynie ma z kim grać i jaki tego wszystkiego jest cel, ale po co? Chłopak zdecydował się zostać nad Kamionką, w ogóle w Polsce. Chwała mu za to. To dziś chyba jedyny zawodnik Orlicza, który wzbudza respekt wśród czwartoligowych rywali. "Cena" jest tu po prostu... bezcenny. W Staszowie nie mógł zagrać za kartki i skończyło się na 0:4. Nad poczynaniami ofensywnymi w tamtym pojedynku nie ma sensu się pochylać. Zapewne latem będą się już zgłaszać po niego chętne kluby. Zobaczymy. Suchedniowianie się utrzymają, to jest pewne. Dorobek z jesieni spokojnie wystarczy. W jakim stylu – to już druga sprawa. Teraz mamy do czynienia z takim poligonem doświadczalnym. Kiedy część zawodników kopiących dotąd w klasie B podoła wymaganiom? Trudno przewidzieć. Na razie zbierają lekcje, gdzie się da i od kogo się da. Kibice na stadionie przy Sportowej nie muszą już utyskiwać, że w drużynie grają „kolorowi”, a nie swoje chłopaki. Ci drudzy zostali zimą „odkurzeni”, teraz mają szansę wykazać się, zaprezentować lokalno-patriotyczny charakter w biednych czasach, albo przyzwyczaić do nieuniknionej jednak krytyki. Cierpliwość kibiców ma zawsze swoją granicę, na czym ich łaska jeździ też wiemy. Pierwszy test na własnym boisku ze Skałą Tumlin piłkarze oblali (1:2), choć nie można mówić o jakiejś katastrofie. Wyjazdowy dorobek (jeden strzelony gol, osiem straconych w dwóch spotkaniach) jest z kolei bezwzględny. W niedzielę następny wyjazd do Naprzodu Jędrzejów, który wiosną regularnie punktuje i znajduje się na innym biegunie niż Orlicz. Żeby cokolwiek zdziałać w owym Jędrzejowie, trener Artur Anduła musi wymyślić z tą grupą piłkarzy coś innego niż taktykę „na Czeneszkowa”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz