niedziela, 23 marca 2014

Granat po Nidzie - zawsze coś...

Piłkarze Granatu Skarżysko-Kamienna postarali się o niemiłą niespodziankę. Po sensacyjnej porażce 0:2 z Nidą Pińczów nie cieszy nawet niespodziewana przegrana Łysicy Bodzentyn z Wisłą Sandomierz (0:1).
Do piłkarzy Granatu mam prośbę - panowie, nie komplikujcie sobie sytuacji takimi porażkami, jak ta z Nidą Pińczów...

Tydzień temu cieszyliśmy się z pozycji lidera po wygranej z Górnikiem Libiąż. Wydawało się, że to jest właśnie ten moment, kiedy Granat może eksplodować, zadomowić się na dłużej na pierwszym miejscu. Tak wiem, to dopiero początek wiosny, jeszcze wiele się może zdarzyć, można tu zapunktować, tam co nieco zgubić. Przyznam, że wkurza mnie jednak zawsze sytuacja, gdy jakimś trafem skarżyscy piłkarze nie potrafią wykorzystać szczęśliwych dla siebie zrządzeń losu. Już jesienią potykała się Łysica, to i Granat tracił jakieś głupie punkty (np. 1:2 z Dalinem Myślenice). Cofnijmy się wstecz - przed niespełna rokiem też zabrakło bodaj trzech punktów, żeby zepchnąć Limanovię z pierwszego miejsca na finiszu sezonu. Owszem, zespół Ireneusza Pietrzykowskiego ograł "górali" na ich terenie 2:1, cóż jednak z tego, skoro kilka tygodni wcześniej przydarzyła mu się porażka w... Bochni. Nie wiem, czy teraz perspektywa dłuższego liderowania paraliżuje poczynania granaciarzy? Idiotyczne pytanie, nie powinna, bo to przecież nie jest ekipa nowicjuszy i taka presja powinna tylko dodatkowo motywować. Z jednej strony słyszymy (dziennikarze, kibice) zapowiedzi walki o drugoligowe baraże, z drugiej na starcie wiosny rejowski team komplikuje sobie sam swoją sytuację. Mimo, że ostatnie wyniki najgroźniejszych rywali (Korony II, Soły, wspomnianej Łysicy) z czołówki są tak korzystne, jak powierzenie Marcinowi Kołodziejczykowi misji wykonywania rzutów wolnych i karnych w Granacie. Komplikuje w Działoszycach, bo tam Nida podejmowała skarżyszczan. Ktoś powie - taka jest piłka, monopolu na wygrywanie nikt nie ma, bez niespodzianek futbol byłby nudny. Prawda, ale z drugiej strony to żadne tłumaczenie, w naszej sytuacji wręcz banały. - Przyszedł czas, abyśmy wreszcie zwyciężyli tę ligę - mówił dwa tygodnie temu, po sparingu w Szydłowcu Pietrzykowski. Trzymam za słowo, bo nie jest rzucone na wiatr. Jesteśmy mocni w tej stawce, szanse są duże, ale z realizacji celu mogą wyjść nici, jeśli po drodze jego podopieczni będą gubić "oczka" w takich meczach jak ten działoszycki. Pomimo potencjału, siły zawsze coś stoi na przeszkodzie. Oby więc była to ostatnia taka wpadka i żebyśmy czasem za niespełna trzy miesiące nie pluli sobie w brodę...
*  *  * 
Podobno są szanse ku temu, aby kibice Granatu obejrzeli już z trybun mecz z Porońcem Poronin w niedzielę 30 marca. Sprawdzę to wkrótce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz