sobota, 8 marca 2014

Granat po Szydłowiance - na koniec polało się trochę krwi

Z Szydłowianką Szydłowiec nie gramy w żadnych ligowych bataliach, ale często mierzymy się z nią w sparingach - czy to zimą, czy latem. To właśnie tu Granat Skarżysko zaliczył swą próbę generalną przed rundą wiosenną.
Tomasz "Borgen" Borgensztajn z poranionym czołem musiał zejść z szydłowieckiego placu gry. Obok trener Ireneusz Pietrzykowski. Fot. Echo Dnia

Szydłowiec okazał się gościnny. Miejscowi plasują się na piątej pozycji w tabeli IV ligi mazowieckiej (południowej), z Granatem wiążą go m.in. różne transferowe wspominki. Tych między działaczami obu klubów nie brakowało. A to losy Mariusza "Mańka" Siudka, a to Zakłady Metalowe, kto za ile "baniek" kogo i za czyim wstawiennictwem wytransferował. Sypały się historyjki zza miedzy. Sam mecz upłynął pod dyktando Granatu. Przed przerwą gospodarzy dwa razy załatwił Mateusz Fryc (napisałem tydzień temu co nieco o jego snajperskiej blokadzie, no i odblokował się na dobre). Gdyby nie zdarzenie z końcówki, możny byłoby podsumować wyjazd nawet trochę jako nudny i przewidywalny. A tu bach - gość z Szydłowianki w 80 minucie wszedł wślizgiem w interweniującego naszego bramkarza Tomasza Borgensztajna. Korkami w czoło. Polało się trochę krwi. "Borgen" musiał zejść, trzymając opatrunek na wspomnianym czole. Konrad Majcherczyk już nie mógł powtórnie stanąć między słupkami. No i tak oto w sparingu zrobiło się ciekawie, bo w rolę bramkarza wcielił się... Marek Basąg. Ha! Goręcej serducho mogło mu jednak zabić tylko raz, po strzale gościa z Szydłowca nasz zawodnik odprowadził piłkę wzrokiem, ta przeszła obok słupka. Na ławce Granatu żywo to komentowano. Gdzieś cholera powtarza się reguła z ligowej jesieni - momentami w spotkaniach trójkolorowych jest nudnawo, przewidywalnie, wnet jednak przychodzą końcówki i trzeba brać środki na uspokojenie. Taki już widać urok tej drużyny - chce, czy nie chce, w ostatnich minutach jej spotkań skacze adrenalina. Marek w bramce sprawdził się jednak, więc w razie jakichś kataklizmów na tej pozycji, Ireneusz Pietrzykowski zawsze może desygnować do obrony "świątyni" Basąga. Nigdy nie wiadomo, jakie ukryte talenty w człowieku drzemią. Oczywiście to wszystko pół żartem piszę, bo jednak wolę (i pewnie nie tylko ja), żeby w bramce stał "Machy", ewentualnie "Borgen" czy nawet młody Gieroń. Marek niechaj się wykazuje w defensywie. Na szczęście te wszystkie sparingowe rozważania idą w niepamięć. Po niedzielnej potyczce z Górnikiem (już nie Janiną) Libiąż będziemy pamiętać tylko to, co zdarzy się w tym spotkaniu. Chociaż jeszcze picno wokoło, to już nadchodzi wiosna. Ta piłkarska. Oprócz baraży o drugą ligę Granat chce zdobyć też Puchar Polski na szczeblu okręgu świętokrzyskiego. Trofeum cholernie niedoceniane. Cóż, do dzieła panowie!
Szczegóły sparingu tutaj http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/article?AID=/20140308/PILKA03/140309057
*  *  * 
Małe transferowe newsiki. Krzysiek Rzeszowski, dobrze znany z Ruchu i Granatu Skarżysko podobno ma grać wiosną w IV-ligowej Skale Tumlin. Swego nowego szkoleniowca Mariusza Ludwinka zna bodaj jeszcze ze stąporkowskich, trzecioligowych czasów. Jeśli już przy Stąporkowie jesteśmy - tamtejszymi B-klasowymi Radiatorsami ma trenersko opiekować się Dejworek. Seweryn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz