czwartek, 26 grudnia 2013

1 stycznia znów czeka nas "Janek Kępa show?"

Stare jak świat piłkarskie porzekadło mówi, że w drużynie piłkarskiej zawsze najbardziej szajbnięci są bramkarz i lewoskrzydłowy. Na pierwszej z wymienionych pozycji gra Janusz Kępa. Mecz noworoczny Żonaci-Kawalerowie + Kępa = lepszy show niż wszystkie sylwestrowe bale razem wzięte!
Mecz noworoczny Żonaci-Kawalerowie bez Janka Kępy to jak "sylwek" bez szampana.

Dość świątecznego leniuchowania. Krzysztof Kozubek już pewnie zaczął skrzykiwać chłopaków na noworoczny, 56 już z kolei mecz między Żonatymi i Kawalerami. Oczywiście na Ruchu przy Piłsudskiego i pierwszy gwizdek pierwszego dnia stycznia w samo południe. Żonaci wygrali 39 razy w historii, Kawalerowie szesnaście. W trudnych liberalnych czasach, upadków obyczajów, gdy tzw. podatek bykowy pozostaje już tylko anegdotką rodem z PRL-u, ta statystyka to jakże świetna reklama ożenku jako legalizacji tego co jeszcze niezalegalizowane. Oznacza to bowiem, że po założeniu obręczy na palec wcale niekoniecznie tracisz piłkarskie walory. W ostatnich latach 1 stycznia jest tak, że Żonaci mimo wszystko mają węższą kadrę, a jednak wygrywają. Raz zdecydowanie, to znów szczęśliwie, ale śrubują owe statystyki. Duży ich atut tkwi w Januszu Kępie. Bramkarzu szalonym, obieżyświacie, z niejednego pieca chleb jedzącym, nie pozostawiającym suchych nitek na klubowych działaczach piłkarskich ze Skarżyska, komentującym wszystko i wszędzie, doprowadzającym napastników drużyn przeciwnych do szewskiej pasji połączonej z łzami bezradności. Gdy zejdzie na chwilę za linię i nie gra, to opierdala udziela cennych wskazówek dla Żonatych. Uff, zapędziłem się trochę, ale faktem jest, że właśnie od lat w szaleństwie Janka tkwi metoda. Potem Kępa przez kilkanaście minut jest oblegany przez media różnej maści, w tym również TVP Kielce na przykład. Pozdrawiał już w przeszłości żonę czy... dyrektora więzienia w kieleckich Piaskach. Co do tego drugiego, w szczegóły nie wnikamy.
Co tam zresztą będę wam wciskał pitu, pitu na temat Janka. Gdy będziecie na tyle trzeźwi, przyjdźcie w środę - sami zobaczycie i usłyszycie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz