piątek, 21 lutego 2014

Stadion jak skansen, którego turyści nie odwiedzają...

Wybory, wybory i po wyborach... Marek Wojteczek znów został prezesem Granatu Skarżysko. Problemy zastaje stare od lat – kasa, stadion, stadion, kasa.
Piłkarze Granatu mają szansę na baraże o drugą ligę. Stadion ma szansę zyskać miano... skansenu.


Brat Leszka Wojteczka, głównego dobrodzieja klubu kontrkandydata żadnego nie miał. Jednogłośnie 36 głosów za. Pozytywy są takie, że Granat nie ma długów, jest nawet pięć tysiaków na plusie. Jeszcze dekadę temu taki scenariusz brzmiałby jak sciene-fiction... Problem w tym, że tegoroczna dotacja z Urzędu Miasta wyniosła 85 tysięcy, to jest prawie trzy razy mniej niż poprzednia. Gmina znajduje się dziś w dołku finansowym. Kredyty będzie spłacać przez piętnaście lat. Nikt z włodarzy nie ma chyba za bardzo głowy do takich tematów jak np. nowy stadion z oświetleniem, sztuczna płyta, świeżutki, przestronny budynek klubowy albo specjalna przychodnia dla sportowców. Sam obiekt przy Słonecznej miałby pochłonąć około dwudziestu baniek. Dwa albo trzy lata temu była szansa zdobyć z Ministerstwa Sportu dwa miliony, ale to kropla w morzu potrzeb. Stadion nowoczesny to był... 30 lat temu, albo wcześniej. Teraz coraz częściej nazywany jest skansenem, którego jeszcze jak na złość wcale nie odwiedza masa turystów. Kibic ma wrażenie, jakby zatrzymał się w czasie. Dlatego też radość Wojteczka z wyboru na czwartą kadencję była stonowana. W najbliższym roku, wszystko na to wskazuje, główny ciężar utrzymania interesu będzie spoczywał na Wtórpolu. Pozostaje kwestia rundy wiosennej w trzeciej lidze – ekipa Ireneusza Pietrzykowskiego ma szansę dostać się do baraży o drugą. Tu jednak pojawiają się schody – co zrobić, jeśli trzeba będzie jechać gdzieś do Warmii i Mazur albo na Podlasie. Taka gratka to koszt. Z drugiej strony rezygnować z niej nie ma co, bo to całkowicie nie po sportowemu. Już sześć lat temu Granat grał baraże o nową trzecią ligę z niejaką Alwernią, podobne były obawy, udało się przejść tego rywala. Rok później przyszła degradacja, ale to już inna jakby bajka. Tym razem dojdą kwestie licencyjne, przydałby się jeszcze monitoring. Przepisy za kadencji prezesa Bońka są coraz ostrzejsze. Tak poza Granatem – szkoda, że ich twórcy siedzą na dupach w Warszawie i nie bardzo wiedzą, jakimi finansami dysponują kluby i miasta na prowincji, liczące każdego złocisza. Więcej wyobraźni albo obycia w terenie panowie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz