środa, 15 stycznia 2014

ADWOKAT DIABŁA. Od czego i do czego są działacze?

Ze słowem "działacz" zetknąłem się pierwszy raz ponad dwadzieścia lat temu, wertując gazety sportowe. Bardzo spodobała mi się wtedy karykatura grubego, chwiejącego się gościa, podpis pod rysunkiem brzmiał "Działacz nawalony".


Autor odnosił się do klasyki wojennego kina "Działa Nawarony". Nie o tym jednak a o samych działaczach oraz ich mentalności. Po latach różnych obserwacji dochodzę do wniosku, że łatwiej nawet zwołać zebranie w jakimkolwiek związku sportowym, wymienić prezesa niźli sposób myślenia ludzi, którzy nadal gdzieś kręcą się przy sporcie, tylko trudno wskazać, co konkretnie w tej branży robią. Ostatnio np. usłyszałem opinię o zarządzie STS Skarżysko, że nadaje się do wymiany, bo nie odnalazł się w świecie biznesu. Gdy też rozmawiałem nie tak dawno z jednym z włodarzy kilkunastotysięcznego miasteczka (akurat nie z powiatu skarżyskiego), narzekał, że działacze klubu, którego piłkarze występują pierwszy sezon w klasie B chcą 100 tysięcy złotych dotacji rocznej. Gdy usłyszeli to przedstawiciele innego klubu z tej samej gminy, włosy im zdębiały, bo do tej pory oni musieli radzić sobie z 10 tysiaków czy kilkanaście. W różnych klubach różnie się to objawia. Czasem większą winę ponoszą władze miasta, bo rzeczywiście na sporcie tną, niekiedy tzw. działacze mają nadzwyczaj wysokie aspiracje. Mniejsza teraz o wyniki sportowe i tak dalej. Myślenie działaczowskie (oczywiście to nie reguła) jest następujące - zasiadamy w zarządach, komisjach czy gdzie tam jeszcze, skąd najłatwiej mimo wszystko wyrwać kasę - z gminy, od wójta, burmistrza, prezydenta. Pójdziemy do prywaciarza, to tamten będzie mniej spolegliwy, zaraz zacznie oczekiwać, co z tego będzie miał no i czy nie za dużo będzie chciał. Jeśli mamy rok wyborczy, wycieczek działaczowskich do włodarzy jest więcej. Ci się mizgolą, tłumaczą, wiją jak piskorze, ale i nie chcą grupki zrazić, bo jej pamięć przyda się jesienią przy urnie. Kiepskie wyniki zawsze łatwo działaczom wytłumaczyć brakiem kasy. Gdy jest jej za dużo, a sukcesów brak, mogą powiedzieć, że to zawodnikom w głowach się poprzewracało od dobrobytu. Nie wiem, może to rewolucyjne myślenie i pewnie wielu pasjonatów każe mi się puknąć w głowę, ale... należałoby gdzieś wprowadzić przepisy dla związków sportowych i klubów, aby działały tylko jako spółki. Tak też jest, ale w wyższych klasach rozgrywek. Im niżej, tym gorzej. Nie mam nic przeciw stowarzyszeniom, ale w wielu zarządzanie pozostawia wiele do życzenia. Spółka to spółka.  Zawiązujesz ją w konkretnym celu, nie tylko po to, żeby istniała. Prezes rozlicza pracowników (dzisiejszych działaczy, trenerów, zawodników), wytycza cele, sprawdza wyniki. Wiadomo, że klub nie jest fabryką śrubek, ale przedsiębiorstwem już tak. Sam dostaje kasę z urzędu, więc ten go rozlicza, ewentualnie czynią to rady nadzorcze. Po każdym roku (sezonie) zostaje poddany ocenie, ale musi mieć świadomość na co pracuje, po co pracuje, za ile pracuje. Jeśli np. w gazecie spada sprzedaż, wydawca pyta naczelnego jaki jest tego powód. Ten z kolei rozmawia z dziennikarzami, jak ją zwiększyć. Być tylko pasjonatem nie wystarczy. Nie być nim, tylko bitym na cztery łapy menedżerem, ale z kolei nie czującym sportowego bluesa, też nie. Najlepsze jest połączenie jednej i drugiej cechy. Wiem, trudno o takich ludzi. Jeśli jednak nie zaczniemy szukać, to nie znajdziemy. Istnieje większe prawdopodobieństwo, że taki człowiek, zarabiający zresztą na pracy w sporcie, będzie każdy grosz szanował i ciężko nie niego zapierdalał harował. Przychodził do roboty, wypełniał obowiązki. Obserwuję, że dziś z konieczności sportowym terytorium zawładnęli ludzie, którzy nie są do końca ani pasjonatami, ani menedżerami. Raz, że słabo znają się na sporcie, dwa kiepsko też na biznesie. Bardzo dobrze znają natomiast drogę do urzędu miasta czy gminy.
Obserwuję, że dziś z konieczności sportowym terytorium zawładnęli ludzie, którzy nie są do końca ani pasjonatami, ani menedżerami. Raz, że słabo znają się na sporcie, dwa kiepsko też na biznesie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz